piątek, 17 lipca 2015

Nadzieja

Któregoś dnia odezwał się do mnie mój stary znajomy. Zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim. O moich relacjach z mężem również. Pewnego dnia zupełnie przez przypadek sie spotkaliśmy. Kolejne tygodnie przynosiły kolejne spotkania tylko że już nie przypadkowe. Był moim przyjacielem, pomagał mi. Próbował mi wytłumaczyć że takie życie na dłuższą mete nie ma sensu. Wtedy zobaczyłam światełko w tunelu. 

Może jeszcze nie jest dla mnie za późno???
Moje dzieci miały wtedy 5 i 3 lata. Wszystko rozumiały i wiedziały że w domu dzieje sie coś bardzo niedobrego. Widziałam że cierpią że nie chcą takiego życia ale co mogłam zrobić??? Nie mam pracy, oszczędności, na żadną pomoc ze strony  rodziny nie mogę liczyć bo oni są przeciwni temu żebym odeszła. "DASZ SOBIE RADĘ, JAKOŚ CI POMOGĘ" słowa przyjaciela zawsze dodawały mi otuchy. No właśnie to tylko słowa. Co będzie kiedy faktycznie odejdę i będę potrzebować pomocy??? TAK MUSZĘ TO ZROBIĆ. Jeśli jeszcze raz podniesie na mnie rękę odchodzę. 


NO I PODNIÓSŁ!!!
W złości wykrzyczałam że to koniec, że zabieram dzieci i odchodzę bo tak żyć dłużej nie potrafię. Nigdy nie widziałam go tak wściekłego, powiedział że prędzej mnie zabije niż pozwoli mi odejść z dziećmi. Niestety nie potrafiłam mu już wybaczyć. ODCHODZĘ!!! Dusił mnie na podłodze, myslałam że mnie udusi. Dzieci zaczęły płakać, resztką sił krzyknęłam do nich żeby się schowały do pokoju. Wtedy mnie puścił. Myślałam że już się uspokoił, że mu przeszło. Nic bardziej mylnego. Wstał wszedł do kuchni, zanim udało mi się wstać zobaczyłam że wychodzi z niej z nożem. WYNOŚ SIĘ ALBO CIĘ ZABIJE!!! Błagałam żeby przestał, żeby mi nie zabierał dzieci. Jednak on mówił poważnie. Na dowód tego przeciął mi rękę. WYNOŚ SIĘ ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO te słowa powtarzał bez końca. 

Był styczeń a ja stałam w samym dresie i butach które udało mi sie złapać gdy wyrzucał mnie z domu. Dokąd mam iść?? Co teraz mam zrobić?? Stałam pod drzwiami naszego domu i płakałam bo nie wyobrażałam sobie życia bez dzieci. One były całym moim życiem. Jedyne co mi wtedy przyszło do głowy to to żeby iść do mojego sąsiada, wraz z nim poszłam do domu i mój mąż pozwolił mi zabrać parę ubrań oraz dokumenty. Niestety nawet nie pozwolił mi się pożegnać z dziećmi. Gdyby to było teraz nie dała bym sie tak spławić, tylko że teraz już się go nie boje. Był narkomanem i alkoholikiem. Używki przesłoniły mu cały świat. Nie liczył sie z nikim. 

ODESZŁAM!!!!


Przyjaciel zawsze powtarzał mi ze na niego mogę liczyć i że zawsze mi pomoże. Teraz miał okazję się wykazać. Przyjechał po mnie, zabrał mnie do miasta w którym mieszkał, znalazł dla mnie hotel, kupił jedzenie i powiedział że jakoś sobie poradzimy z tym wszystkim. Ciągle powtarzał że mnie nie zostawi w takiej sytuacji i że pomoże odzyskać mi dzieci. Dni mijały a mój mąż nie pozwalał mi się nawet spotkać z moimi dziećmi. Mojej rodzinie przedstawił mnie w takim świetle że nawet nie chcieli mnie widzieć a co dopiero mi pomagać. Byłam sama!!!! Jedynie mój przyjaciel był przy mnie i z dnia na dzień stawał mi się coraz bliższy. Któregoś wieczoru byłam jakoś dziwnie spokojna. Czułam że coś sie zmieni. STAŁO SIĘ!!! Zbliżyliśmy się z przyjacielem do siebie w sposób w jaki nie powinniśmy. Pierwszy raz od wielu lat czułam się dobrze, czułam się piękna i kochana. W jednej chwili przyjaźń przerodziła się w prawdziwe uczucie. Tego samego wieczoru zadzwonił mój mąż i powiedział że następnego dnia mogę przyjechać i zobaczyć się z dziećmi.  NARESZCIE!!! Łzy same płynęły mi po policzkach. Myślałam że ten dzień już nigdy nie nadejdzie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz